„(…) proces twórczy zawarty w tworzeniu działa uzdrawiająco, a podstawą tego procesu jest to, że większość ludzkich myśli i uczuć wyraża się bardziej w obrazach niż słowach. Dzięki temu ludzie zajmujący się tworzeniem lepiej radzą sobie ze stresem i urazami psychicznymi, nabywają zdolności poznawcze i doznają objawów radości, jaką daje obcowanie ze sztuką”.

W. Szulc, Historia Arteterapeutyki, „Edukacja i Dialog”, 8/2006

Translate

środa, 30 kwietnia 2014

LA GRANDE FINALE, czyli... prosze panstwa, oto mis..!

i jest! oto miś..!


a właściwie pani misiowa... małż stwierdził, ze takie barwy nie przestoją chłopakowi... dziewczyńskie i tyle...


największy problem stworzyło mi pozszywanie głowy... bo na początku nie zaznaczyłam sobie miejsca na oczy i nosek... ale jak się poprawiłam potem już poszło...


trochę też poskąpiłam wypchania... i to był błąd... misowa wyszła nieco wiotka...


I tak jestem z siebie dumna... :D mój pierwszy african bear :) misiowa powędruje do mojej rocznej chrześnicy.... :)
 dzięki Joasiu za tutorial ! Jesteś niekwestionowaną misiową mistrzynią! :D


wysyłamy mnóstwa majowego ciepła! :*

niedziela, 27 kwietnia 2014

WAKACJE W SRODKU WIOSNY.., czyli o pomieszkiwaniu w lesie, podgladaniu ptaków i o darach natury...

wróciłam, żuczki kofane... :) a, jakże...
wygląda na to, ze odpoczynku i relaksu nigdy dość... :) chociaż to trwa już 8 miesięcy, za nami święta, to ja jeszcze sobie dogadzam spacerami po lesie - bez internetu, komputera, w centrum głuszy... zabrałam jedynie szydełko i dwie ręce... :)
co tez Gizrapka robiła? a same popatrzcie... dużo chodziła po lesie - sama i w towarzystwie...


podziwiała piękne tulipany swojej mamy... się zrymowało ;) to tylko część, bo obrodziły w tym roku obficie...


ogólnie podziwiała, co się dało...  to, co na drzewie, co nisko nad ziemią... czaiła się też na rudziki... :)


natargałam z lasu mnóstwa brzozy - idealnej na wianki... akurat w lesie pan gajowy robił porządki i wycinał chore drzewka... brzozowe moje wianki już znacie... tu mam dla was nowość - z winorośli :)


bardzo wdzięczny materiał do wicia - sam się układał :)
realizowałam też zamówienie na sweterkowe aplikacje... padło na motylki... a że ja nie zajmuję się detalem, interesuje mnie hurt, to same popatrzcie... ;D









zszywałam również mojego sławetnego misia... jeszcze wam nie pokażę, bo muszę kupić idealne guziczki na oczy i nosek... ale już niedługo... :)

pozdrawiam was serdecznie i wysyłam mnóstwo ciepła... :*


sobota, 19 kwietnia 2014

Χριστός Ανέστη.., czyli o zwyciezcy Pink Candy, dbaniu o siebie i swietowaniu...

jak pink, to pink... witajcie :)


to efekt zadbania o siebie w tym przedświątecznej nagonce... ;) pierwszy raz od baaardzo długiego czasu pracowałam w Wielki Czwartek i Piątek... a mimo to sałatka gotowa, buraczki z chrzanem też... świąteczny obiad w większej połowie, posprzątane to, co mnie raziło, a w piekarniku dopieka się serniczek... znalazłam czas na wianek... a przede wszystkim uczestniczyłam w Liturgii w tych dniach, byłam z małżem (o, bogowie greccy!) w kościele poświecić pokarmy, a potem poszliśmy na rocznicową kawę - do lokalu, gdzie się poznaliśmy i gdzie małż poprosił mnie o rękę (a jakiś czas wcześniej  to właściwie ja mu się oświadczyłam ;)) spokojnie, bez stresu... tak się świętuje w gizrapkowej hobbiciej norce... :)

ale do rzeczy... przecież czekacie... trochę się przeliczyłam z tym 18 kwietnia - zapomniałam, że to sam środek świąt... ale już się poprawiam... w konkursie wygrała (hehehe... to na potrzeby prawne... wiadomo, jak się "wygrywa" candy)... a taka oto osóbka (fotek nie będzie, wybaczcie) czekam na kontakt mailowy i podanie adresu... paczusia gotowa do wysyłki :)


w poniedziałek, po wielkiej wojnie na pistolety wodne, jadę na wieś... pochodzić po lesie, pogrzebać w ziemi, popracowac z drewnem... zabieram szydełko i nitki... :) czas dokończyć misia...

bardzo mi miło, że tyle osób dołączyło do obserwatorów i goooglowych kręgów... z radością czytam wasze komentarze, zaglądam do waszych blogów... wiele z was stało mi się bliskie... 

życzę więc wam, kochane, na te święta 
wyjścia z grobów (każda wie, w jakich siedzi), 
samych odważnych decyzji, 
nawet bez 100-procentowej gwarancji, 
mądrych zmian, bliskości Boga i wiele, wiele miłości... 
 oczywiście, także wielu pomysłów 
i perfekcyjnego ich wykonania... ;D


 no, co... święta się każdemu należą...



sobota, 12 kwietnia 2014

SLIMAK W AFRYCE.., czyli o myciu okien, szydełkowaniu misia i o nowym projekcie...

witam księżniczki i resztę... :)

padłam... zaniedbałam ostatnio mieszkanie, więc dziś ekspresowe mycie okien, odkurzanie, przesadzanie kwiatków, zakupy, gotowanie dla małża (bo aż żal mi go było), czyszczenie tapicerki... i wcale nie są to świąteczne porządki ani ja nie jestem pedantką... właściwie to bałaganiara ze mnie, no i mamy dwa psy brudaski... ;D teraz chwila dla mnie... wrzucam więc kilka fotek, co tam na tapecie Gizrapki... 


jak widać - szydełkowanie pełną parą... będzie z tego - mam nadzieję - miś... po prostu miś...


potrzebuję póki co 5 czworoboków,18 pięcioboków i 37 sześcioboków african flowers...


produkcja trwa... potem "tylko" jeszcze to zszyć... ;D i co gorsza pochować nitki...
pamiętacie pana ślimaka? tego mojego pierwszego? wygrzebałam go spod sterty włóczek...


oprócz tego lepię z masy papierowej, z gliny, tnę patyczki, szyję kwiatki... do Projektu Rosja... :) ciekawe, czy wyjdzie takie ładne, jak mam w głowie...?
póki co przed nami Święta... w przyszłym tygodniu pewnie na kilka dni odpadnę od monitora, żeby ratować swą grzeszną duszę... ;D a także posprzątać i coś tam pogotować... w końcu zapowiedziała się teściowa... ;))))  acha... wysłałam dziś zgłoszenie na kurs przygotowującego do zawodu psychoterapeuty... koniec rozważań - poszło... 

przesyłam mnóstwo ciepła... :* i wracam do szydełka... i prasowania... uwielbiam to - zwłaszcza, jak oglądam fajny film... 


czwartek, 10 kwietnia 2014

KRÓTKO I NA TEMAT.., czyli o Pink Candy, podjetych decyzjach i zajawce na Rosje...

hello!
jak w tytule - dziś krótko i na temat :) przypominam o moim CANDY ! :)


czas biegnie, 17 kwietnia już blisko...  :)

mnie pochłonęło inspirowanie się klimatami ludowości rosyjskiej... przeglądam internet, coś tam kleję, coś tam maluję, coś tam lepię... a w międzyczasie szydełkuję zapamiętale dziesiątki african flowers, bo mam ambitny plan uszyć z Joasią misia... nota bene - właśnie zauważyłam - całkiem w kolorystyce podusi z candy... ;D zdjęć nie ma więcej - pogoda coś ostatnio zupełnie niefotogeniczna...

za to wysyłam trochę ciepła... 
i bardzo serdecznie pozdrawiam swoich obserwatorów, komentujących i wszystkich zaglądających na mojego bloga bez śladu (na razie)... bardzo mnie cieszy ta wasza wizytacja, ciepłe komentarze, wsparcie... to dla mnie ważne :) dziękuję :*

acha! odważyłam się założyć swój mały sklepik :)

wtorek, 8 kwietnia 2014

WSI SPOKOJNA, WSI WESOŁA.., czyli o wstrecie do jajcarskich wiankow, podjetym wyzwaniu i o szydełkowym oddechu...

witajcie, witajcie... :)
właśnie zapakowałam do pudła ostatni wianek na kiermasz... ten drugi... nie mogę już patrzeć na klej, faszynę, brzozę, a przede wszystkim jajca... już nawet nie robiłam fotek... macie akurat ten hurt podarowany ;D

pamiętacie widoczek z domkami? o, ten...:


wpadłam do tej wioseczki weekendowo z aparatem... ;) zobaczcie, co znalazłam...:


na urodziny dostałam, m.in., mnóstwo wstążek, tasiemek, kawałków materiału... uszyłam wiec firankę, ozdobiłam wzorkiem w kwiatki... i już nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to takie okienko родом из России... w głowie powstały w związku z tym i inne projekty... w ruch poszła masa papierowa - ale efekty i całość dopiero za - przynajmniej - tydzień... muszę odpocząć od wianków... :)
nadal eksperymentuję z gliną dla dzieci... tą, co robi, co chce... ale się zawzięłam... i zrobiłam zupełnie mało świąteczny obrazek...


gary są wielkości naparstków...


to okienko poniżej może wydać się wam znajome - za sprawą zasłonki... nie dajcie się jednak zwieść - tutaj przykicał zając różaczek... ( bo szaraczkiem to on nie jest)...


i tak sobie wymyśliłam, że to okienko - świąteczne zgłaszam do wyzwania  Wielkanoc bez jaj.. :)


żeby nie było, że jestem taka antyjajeczna (bo ja na serio bardzo znoszę jaja - w jajecznicy, na twardo i miękko, w paście, w cieście i na kanapce)... :) chodząc tak po tej wioseczce z aparatem, zaglądałam też na drzewa... a tu - proszę - lada moment wyklują się pisklaki... 


takich gniazdek popełniłam trzy... w przeróżnym stylu... ale - wybaczcie - już spakowane... :) zainspirowało mnie zdjęcie z jakiegoś bloga kulinarnego, gdzie podano przepis na takie gniazdko na słodko... jajeczka były z cukru, a patyczki z czekolady :D
a teraz Państwo pozwolą - łapie oddech z szydełkiem... :)

duszo coś u nas się zrobiło... starszą burzami... wysyłam wam tylko trochę ciepła zatem... :* i przypominam o PINK CANDY !

sobota, 5 kwietnia 2014

TRADYCJA NA OKRAGŁO.., czyli o swiatecznych wiankach, obrazka trzy-de i o tesknocie za porzadkami...

 hello - spod brzozy, kleju i gliny... ;)

produkcja wianków, wolontariat i sprawy bieżące wciągnęły mnie na całego - mieszkanie coraz wyraźniej domaga się sprzątania... nie mówię tu o szybkim przetarciu szmatą czy o pozmywaniu naczyń po obiedzie... ba, ja nawet tęsknie za takimi generalnymi porządkami - takimi, które dają poczucie układania również w życiu... skoro dasz radę pookładać dokumenty, to dasz radę sobie ze wszystkim... ;D
 obiecałam wianki na okrągło... proszę bardzo:


brzozowy, pachnący mchem, tym razem plastikowymi jajcami  i różyczkami rodem z szydełka :)  po szaleństwie koloru  w stylu Czarnej Inez jakoś bliżej mi teraz do wersji stonowanej i ograniczonej... ale jak widzicie, nadal nie wychodzi mi z gothic'ką mrocznością... ;D czarno-białe jajca z masy papierowej... różyczka z lnu :)


chciałam zauważyć, ze chociaż w następnym wianku dominuje róż, też trudno go określić narzucającym się... stawiam na miękkość pomponików... ;)



no, dobra... szaleństwo kolorystyczne też jest... w trzech króliczych wersjach...:
a) zielonej... z gniazdkiem papierowo-jajecznym...różyczkami hand-made z papieru...:


b) różowiutkiej... z miłymi w dotyku stokrotkami z filcu... wersja ulubiona przez Rapka - bo ma piórka... :)


c) i żółtej...właściwie niewiele mam tu do dodania...no, może jeszcze...


...że uwiodły mnie te mordki zwierzaków...


odpoczywając nieco od świąt i równoważąc po kolorystycznym zwierzyńcu, wyprodukowałam a, taki sobie, wianuszek rustykalny... 


podstawą jest papierowa wiklina, opleciona faszyną i ratanem... lniane róże, poprzetykane papierowymi i kulkami ratanowymi... nieco koronki...


przyznam się wam, że to jedyny wianek z tu prezentowanych, których żal było mi oddać na kiermasz... mam nadzieje, że do mnie wróci...
jakoś w ogóle ostatnio nie mam serca do kółek... co zrobić - skoro pokochałam kwadraty... i tęsknie za morzem...


to okienko to wyrzutek... woda oddała mi patyczki, muszelki, kamienie, które zdekupażowałam rybami... ;) jest tam nawet mały bursztynek... widzicie go?

i tym wakacyjnym klimatem żegnam się z wami... wysyłam mnóstwo ciepła... :* takiego z rozgrzanego piasku...



wtorek, 1 kwietnia 2014

PÓZNO JUZ.., czyli o tasmowej produkcji wianków, tesknocie za szydełkiem i o takich tam...

dobry wieczór... 
 chociaż nie wiem, czy to akuratne na tę porę.... 22.43 czasu miejscowego :) już dawno komputer mnie widział o tej porze ;) zarobiona jestem... złożyłam obietnicę (o, ja nieszczęsna!), ze zrobię wianki na kiermasze... dwa kiermasze... i teraz mam - całe dnie z wiankami... nie narzekam - co to to, to nie... :) tylko szydełka jakoś brak...

dziękuje wam, kochane, za tyle ciepłych słów w komentarzach :) bardzo to dla mnie miłe, przyjemne i inspirujące :) dziś również pochwale się wam szaleństwem kwadratów... :) na pierwszy ogień - okienko... świąteczne, of course...


z serii sielsko-wiejskiej... chociaż zarośnięte mchem, to jednak okno już wymyte i ustrojone świątecznie...w gliniany dzban, z prawdziwymi baziami i krochmaloną serwetką...


no i jakie byłoby to okno bez wianka...? ;D



skoro już w świątecznej atmosferze, to proszę bardzo... następny...


już nie okienko... obrazek - z baziami, gniazdkiem, piórkami i jajcami - oczywiście - z masy papierowej :)


skoro już o obrazkach mowa... weszłam w kolejny bzik... tutaj pierwsza próbka... 


wiosenny krajobraz...z drewnianymi domkami...


ta żółciutka kokardka kojarzy mi się ze słońcem... :)


 ...a słońce u nas jest w cenie... ;) oczywiście, że to MÓJ fotel...


dalsze kwadraty w produkcji ;) obiecuję, ze następny post już będzie na okrągło...;D
uuups...  Rapuś ma słabość do piórek... ciekawią go, ale potwornie się ich boi...


przypominam jeszcze o trwających do 17 kwietnia zapisach na moje pierwsze PINK CANDY !
i wysyłam dużo ciepła... :*